— To jeszcze bardziej przeciągnie sprawę. — Jakże się nazywa z domu pańska matka?
— Jaeger.
— A więc miljoner nazywał się Jaeger? Czem był właściwie?
— Z początku szewcem. Wywędrował jako czeladnik. W New Yorku dorobił się sklepu, zresztą dzięki korzystnemu małżeństwu, i coraz bardziej porastał w pierze.
— Czeladnik szewcki? New York? Sklep? Bogate małżeństwo? Błysła mi myśl, strzeliło mi coś do głowy!
— Co takiego? Co takiego?
— Poczekaj-no pan, poczekaj! Muszę się zastanowić.
Podniosłem się z kanapy i chodziłem tam i zpowrotem po pokoju. Myślałem o liście, który znalazłem ongi w portfelu Meltona. List pisał jego bratanek.[1] Podszedłem do bibljoteki i wyjąłem list z oznaczonej przegródki.
Tak, to się zgadzało! A zatem list dotyczy omawianego wypadku? Musiałem się upewnić, zapytałem więc:
— Jaeger dorobił się sklepu z obuwiem w New Yorku? Czy nie był dostawcy wojskowym?
— Tak.
— I dostarczał nietylko obuwie, ale również inne artykuły?
— Tak, tak! Zbił na tem miljony. Ale skądże pan wie o tem? Co za list trzyma pan w ręce?
- ↑ Zbioru K. Maya t. 8 str. 62-64.