nic podobnego się jeszcze nie zdarzyło. Cieszyłem się przedewszystkiem dlatego, że będę jego przewodnikiem w podróży, a następnie, ponieważ oczekiwały nas zdarzenia, w których zdanie tego najprzenikliwszego z myśliwców prerji mogło się ogromnie przydać. I wreszcie dlatego, że — i to była rzecz chwilowo najważniejsza — że położył rękę na pasie. Moja sytuacja finansowa nie przedstawiała się tak korzystnie, abym mógł każdej chwili rozporządzać dosyć znaczną sumą, potrzebną do podróży. Ręka Winnetou na pasie wskazywała, że jest tam dosyć krnąbrnej, a jednak tak szlachetnej mamony.
Radości Vogla z powodu naszej decyzji nie da się opisać. Odnowa zaczął medytować nad zagadnieniem spadku, aż wreszcie wybiliśmy mu to z głowy. Wysłałem go do hotelu. Apacz zaś, rozumie się, spał u mnie, ale niezbyt długo, gdyż trzeba było zdążyć do rannego pociągu. Nie sprawiało to nam szczególnego kłopotu, gdyż zawsze wszystkie rzeczy, niezbędne do podróży, mam pod ręką.
Voglowi starczyło pieniędzy, aby wrócić do San Francisco. Pożegnał się z nami w wagonie, otrzymawszy wskazówki, jak on i jego rodzeństwo mają się zachować w różnych okolicznościach. — — —
Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.