jeszcze czegoś ponadto. Powiedziano nam, że listy do Smalla Huntera wysyłano z początku do Aleksandrji, a następnie zaś do Tunisu, na adres żydowskiego kupca Musaha Babuama.
Postanowiliśmy zatem wyjechać z Kairu do Tunisu już nazajutrz rano, nie można było bowiem tracić czasu. Wprawdzie uspakajano nas zapewnieniem, że Small Hunter miał się wyśmienicie i że bardzo serdecznie obcował z towarzyszem podróży.
— Podobieństwo ich obu — mówiono — było istotnie uderzające, tem bardziej, że ubierali się jednakowo.
Wieczorem przespacerowaliśmy się do Hotelu d’Orient, w którym ongi mieszkałem. Nie kierowały mną żadne uboczne zamiary. Poprostu nieświadomie zwiedza się miejscowości, w których się kiedyś mieszkało. W jasno oświetlonym ogrodzie usiedliśmy przy stoliku, aby się napić limonjady. Zwracaliśmy powszechną uwagę, gdyż Winnetou nosił włosy rozpuszczone na plecach.
Było sporo stolików. Siedziało przy nich mnóstwo ludzi, rozkoszując się chłodnem powietrzem wieczora. Na widok nasz podniósł się z krzesła jakiś pan w muzułmańskim ubiorze. Zbliżał się coraz bardziej i nie spuszczał nas z oka. Zapewne człowiek ten widział mnie już niegdyś. Nie zwracałem na niego uwagi. Naraz ściągnął kaptur swego jasnego haiku na pół twarzy, podszedł do mnie i, kładąc mi dłoń na plecach, powitał w pięknej mowie Indjan szczepu Tehua.
Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.