Strona:PL Karol May - Winnetou w Afryce.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

Później, gdy wypłynęliśmy na pełne morze, podszedł do mnie — stałem wówczas nad parapetem i przyglądałem się falowaniu morza. — Dotychczas rozmawialiśmy ogólnikowo, nie poruszając ani słowem spraw osobistych, teraz jednak pragnął mnie lepiej wybadać. Po kilku wstępnych uwagach w kwestjach obojętnych, zapytał:
— Słyszałem, że wraca pan z Indji? Czy długo przebywał pan w tym kraju?
— Tylko cztery miesiące. Interesy przywołały mnie zpowrotem.
— A więc jest pan właścicielem interesu, a nie pracownikiem?
— Tak.
— Czy nie będę niedyskretny, jeżeli zapytam, jaki jest interes pański?
— Interesuję się wyłącznie dwoma bardzo gminnemi artykułami: futrem i skórą — odpowiedziałem, ponieważ stary Hunter pracował dawniej w skórze.
— Tak, to bardzo intratna gałąź handlu. Ale nie słyszałem dotychczas, aby brała w rachubę rynek indyjski?
Trafił w moją słabą stronę. Nie mogąc cofnąć, musiałem wykręcić się sianem:
— Zapomina pan o olbrzymich transportach futer syberyjskich.
— Czy te futra nie idą do Rosji?
— Owszem. Do Rosji i Chin. Ale jestem Anglikiem — Chiny są dla mnie zbyt odległe, poza tem