Wiązkę siana, czy barana, przyjmie w kolędzie, * Zraz pieczeni, choć z kieszeni, miły Jej będzie; * Miłe Paniątko, weźmie jagniątko, * Ofiarowane.
Potem w dudki, by Malutki był ucieszony; * Skoczno grajcie, uderzajcie w cymbału struny; * Tu się rozśmieje, jak mam nadzieję, * Dziecię kochane.
Pastuszek młody, doglądając trzody, * Porywa się ze snu, światło zoczył * Wielce stroskany, na znak niewidziany * Do braci swych śpiących, gdy przyskoczył. * Bracia śpicie! nie widzicie, nie widzicie, bracia śpicie, * Jak noc oświecona, na
dzień zamieniona; * Dziwy niesłychane! cóż mówicie?
Wnet jaki taki, spania rzuca smaki, * Bieżą, by widzieli, co się dzieje; * Gdy zoczą zorzę, na blizkiej oborze * Jak młody tak stary z nich truchleje. * Patrz Macieju! Bartłomieju! Bartłomieju! Patrz Macieju! * Jak się zaświeciło, noc w dzień obróciło; * My tak nie potrafim bez oleju.
Zdejmmy tabory, bieżmy do obory, * Przywitajmy Pana, co się rodzi; * Co jest weźmiemy, Jemu darujemy, * Ja kukiełkę z masłem, to nie szkodzi. * Sztuk pieczeni jest w kieszeni, jest w kieszeni sztuk pieczeni, * Jemu darujemy, zakolędujemy, * Nie wiem, czyli było tak rok łoni.