miękko, * Koło Niego słyszeć cienko, * Poratuję Go.
A ja bardzo myślę, co Mu takiego dam; * Dałbym Mu kożuszek, ale go sam nie mam: * Przecież Mu co podaruję, * Albo czembądź uraduję * To pacholątko.
Mam ja wróbli dosyć, puszczę je do szopy; * Niechaj Mu śpiewają razem, choć półkopy; * Cierp, cierp, cierp, cierp miły Panie, * Póki ten mróz nie ustanie; * Będzie Ci lepiej.
Ja nie mając co dać, bardzo ubolewam; * Ale Go ucieszę, tylko Mu zaśpiewam: * Lu lu, la la, lu lu, li li, * Będzie tu lepiej po chwili, * Jak inni przyjdą.
Zaśpiewałem Panu, a tem się utulił, * I pod pierzyneczkę główkę Swoją wtulił; * Mrugnął na mnie oczętami, * Poklaskał se rączętami, * Bo znać był kontent.
Bardzo to rozkoszne musi być Dzieciątko; * Wół Mu z osłem służą, tak wierne bydlątko: * Parą Go swą zagrzewają, * Zawsze na Niego chuchają, * By zimna nie czuł.
Patrząc na Twą biedę, więc bardzo nam Cię żal; * Złożymy się wszyscy, a zrobimy Ci bal: * Zgotujemy baraniny, * Upieczymy cielęciny, * Wiwat krzykniemy.
Daliśmy Ci Panie, cośmy sami mieli, * Jak też Ty będziesz miał, my nie będziem mieli, * Przyjdziem do Ciebie z torbami, * Opatrzysz wszystkich chlebami, * Co Twoja łaska.