Noc jest — wszyscy Pasterze śpią, jeden tylko Maciek czuwa; a zwracając bydło w tę i ową stronę, w głos woła: ,,Helo Bysiul Helo!“
Potem staje na pagórku i śpiewa sobie, jak następuje:
Scęśliwsy pastusek przy swojej prostocie, * Niżeli Książęta, co błyscą w złocie: * Choć pod gołem niebem, prześpi się pod miedzą, * Gdy Ci miękko lezą i przysmacki jedzą, * Ich rozkosy taki skutek, * Ze w weselu mają smutek, * A pastuch choć nędzny, goły, * Przeciez w biedzie swej wesoły.
Przegrawszy toż samo na fleciku, potem śpiewa dalej:
A jesceć nie bacę, zeby moje ocy, * Oglądały kiedy takie ślicne nocy, * Jak dzisiejsa nocka, nie wiem co się dzieje, * Jesce gwiazdy świecą, o północku dnieje.
Wtem Maciek spostrzega światło i z przestrachu woła:
Weno! weno! słońce świeci, * Jakieś wojsko z nieba leci, * Zdaje mi się, ze śpiewają, * Ogniem ziemię zapalają.