z pascęki wyrwał kozła mego, * Któż wie, cy ten lichotnik nie pzysed na niego. Więc pójdźwa.
Ba... i prędzej, bez wsego mieskania.
i zaraz wracają.
Otoli saw na łąkach stare kozły zgania.
Chwałaz Bogu, kiedy się razem tu znajdziewa, * A nim do nas nadejdzie, na ziemi siądziewa.
KUBA.
A witajze Cedzimlek! kęześ się to bawił? * Cyś barana którego lichocie zostawił?
O bodaj was kośnica srodze udeptała, * Dyc mi się to nadzwycaj tzoda rozbiezała: * A potem mi we tzodzie nie stało barana, * Któregom próżno sukał od samego rana. * Boć mi się byli wilcy do tzody pzymknęli, * A wpadsy między owce, barana mi wzięli.
Jakiż to był ten baran?
Kędziezawy, biały, * Zawse on pzodem chodził, łaskawy i śmiały.
Jakto widzę, śmiałego psi kąsają potem.
Juz wos prosę ani mi wspominajcie o tem.