Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 02.djvu/057

Ta strona została przepisana.

sem i mówi sam do siebie, spuściwszy głowę ku ziemi:
Ach! pokora Jezusa * Jakże bardzo mnie wzrusza! * Od chwili, gdy mu głowę * I jagody różowe * Namaszczała Marya, * Myśl mnie jedna nie mija: * Ten, przed którym królowie * Koron swoich na głowie * Trzymać nawet nie śmieli, * Aż pod żłób je wcisnęli, * Przed którym i pan duży * Zna się prochem... ten mruży * Z potulnością powieki, * Gdy Marya chce leki * Balsamiczne kłaść na nie, * Chętnie na Jej żądanie * Rączki, nóżki podaje, * Na Jej łonie się staje * Jakby martwą istotą... * A jam nigdy z ochotą * Nie posłuchał mej matki, * A jam życia ostatki * Okrutnie Jej zatruwał, * I mogiłę przysuwał; * A jam rękę przeklętą * Na Jej głowę wzniósł świętą!
Ogląda się na wszystkie strony i dalej mówi drżącym głosem sam do siebie:
O mój Boże! gdzież ona? * Taka dzisiaj strapiona! * Przytem chora... ach może! * Umarła gdzie na dworze...
Wychodzi z szopki. Tymczasem Józef święty przysuwa się do Matki Boskiej, pieszczącej się jeszcze z Jezusem i mówi łagodnie jakoby szepcąc:
Maryo! skończ pieszczoty, * Jedynaczek Twój złoty * Może zasnąłby sobie; * Więc Go połóż we żłobie.

MARYA.

Drogi mężu i panie! * Jak każesz, tak się stanie.
Nie dokończywszy jeszcze tych słów Matka Boska, powstała spiesznie i zaniosła Jezusa do żłóbka. Marta, która nadstawiała ucha na rozmowę Maryi z Józefem, mówi sama do siebie: