cnót mnóstwie. * A błagani cię sieroto, * Wespół z Bogiem tym o to: *
Strzeż się piekła ucieszyć... * Lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć.
Niechże mnie Bóg ochrania * Do samego skonania!
(Klęczy jeszcze przez chwilę przed Matką Boską, a królowie rozmawiają między sobą, jakoby z cicha):
Trzeba jej dać jałmużnę.
Ja kieszenie mam próżne, * Bo prócz złota bryłeczki, * Com włożył do skrzyneczki * Wraz z darami waszemi, * Nie wyniosłem z mej ziemi * Ani nawet grosiczka.
Nie zawadzi pożyczka.
Niech nagrodzi Bóg tobie * Chęć; ja wiem już, co zrobię...
Mówią coś o jałmużnie, * Modliłam się niepróżnie.
(Tymczasem żebraczka powstaje od nóg Matki Boskiej, a pragnąc znowu w kąt się oddalić, przechodzi tuż obok króla Melchiora, ten ją zatrzymuje i mówi):
Wiem już z twego wyznania, * Żeś za nami szło Dziecię, * By jałmużnę wziąć przecię; * Jałmużna jest gotowa, * A ty do nas ni słowa. * Twe serduszko Dziecięce.
Tej anielskiej Panience * Wynurzyło się szczerze, * Czemu chętnie