Strona:PL Karol Miarka - Kantyczki 02.djvu/077

Ta strona została przepisana.

cnót mnóstwie. * A błagani cię sieroto, * Wespół z Bogiem tym o to: * Strzeż się piekła ucieszyć... * Lepiej umrzeć, niż zgrzeszyć.

ŻEBRACZKA.

Niechże mnie Bóg ochrania * Do samego skonania!
(Klęczy jeszcze przez chwilę przed Matką Boską, a królowie rozmawiają między sobą, jakoby z cicha):

KRÓL KACPER.

Trzeba jej dać jałmużnę.

KRÓL BALTAZAR.

Ja kieszenie mam próżne, * Bo prócz złota bryłeczki, * Com włożył do skrzyneczki * Wraz z darami waszemi, * Nie wyniosłem z mej ziemi * Ani nawet grosiczka.

KRÓL MELCHIOR (wyciągając rękę ze złotem):

Nie zawadzi pożyczka.

KRÓL BALTAZAR (odsuwając rękę ze złotem):

Niech nagrodzi Bóg tobie * Chęć; ja wiem już, co zrobię...

MARYA (sama do Siebie, obejrzawszy się na królów):

Mówią coś o jałmużnie, * Modliłam się niepróżnie.

(Tymczasem żebraczka powstaje od nóg Matki Boskiej, a pragnąc znowu w kąt się oddalić, przechodzi tuż obok króla Melchiora, ten ją zatrzymuje i mówi):

Wiem już z twego wyznania, * Żeś za nami szło Dziecię, * By jałmużnę wziąć przecię; * Jałmużna jest gotowa, * A ty do nas ni słowa. * Twe serduszko Dziecięce.

(Wskazując na Matkę Boską).

Tej anielskiej Panience * Wynurzyło się szczerze, * Czemu chętnie