chociaż to umiesz, * Że kto ogień tchnął w słońca, * Sam jest wielki bez końca. * Idźmy dalej tą drogą: * W nieskończonym więc Bogu, * Nieskończone jest wszystko, * Jak w majowym są listku * Wszystkie żyłki majowe. * Wytęż serce i głowę, * Wnet się skończy zawisłość... * A więc w Bogu i miłość * Nieskończona jest także, * Zastanów się... więc jakże? * Będzie tylko skończona, * Kiedy ciebie w ramiona * Swoje ciepłe ujmuje? * O nie! Bóg cię miłuje, * Bez końca i bez miary. * Nieskończone ofiary * Podjąć gotów dla ciebie, * W twojej duszy potrzebie. * Gdybyś wiecznie miał zginąć, * Gotów za cię rozwinąć * Na krzyż Swoje ramiona... * Tyś wart śmierci... On skona...
O mój synu, mój synu! * Łzy przed czasem już płyną...
Z oczu moich łza ciecze, * Chyba życie uciecze * Z nią, od zbytku zdumienia. * Jakże łakną widzenia * Boga w ludzkiej osobie!
Patrz, oto On tam w żłobie.
Oto Bóg, co Go szukasz...
(Żebrak wejrzał na Jezusa, rzucił się na twarz przed żłobem i mówi ze łkaniem:)
Jakże ciężko mnie, Panie! * Twe dotknęło karanie: * Cudza własność wydarta * Za natchnieniem od czar-