o jak ostra trawa! * Czemu się miększą pościółką nie stawa.
Schowaj pod ziemię skarby swoje, świecie, * Schowaj włodarzu rozkoszne twe kwiecie: * Milszy jest Bogu żłóbek siankiem słany, * Niźli szpalerów złota pełne ściany.
Wyjdźcie książęta z ozdobnych pokoi, * Patrzcie, czy Bogu tak leżeć przystoi: * Żadnych się bogactw od was nie doprasza, * Niech Go okryje siankiem ręka wasza.
Wynijdźcie wszyscy, co wygód pragniecie, * Patrzcie, jak w nędzy leży Boskie Dziecię, * Jako pogardza świata dostatkami, * Jako naucza gardzie rozkoszami.
Boże! coś zstąpił z niebios wysokości, * Nie pragniem bogactw, trzymaj nas w mierności: * Wolimy cnoty nad bogate mienie, * Przy którem trudno otrzymać zbawienie.
Twoja to łaska i upodobanie, * Za skarb na świecie największy nam stanie: * O nią prosimy i onej pragniemy, * Bo z nią szczęśliwość wieczną osiągniemy.
Bracia mili, hejnał świta, * Zbawiciel do nas zawita, * A to już gospody pyta. * Wstajmyż ze snu, duchem wstajmy, * Serca Mu nasze darujmy, * Za gospodę ofiarujmy; * Oto Józef sfrasowany * Nie ma gospody dla Panny, * Prosi u nas o nią dla Niej.
Że to Panna pokorniuchna, * Pogląda na nas miluchna, * Prosi