ny, * Gdyś Boże zstąpił na ziemię, * Sam plamą grzechów nic nie zmazany * Ludzkie z nich wybawić plemię. I do człowieka zniżon postaci, * Wśród ziemskich cierpień i znoju, *
Ucząc jak w bliźnich kochać współbraci, * Bzucasz nam gałąź pokoju.
Jak czcić winniśmy nie urodzenie, * Lecz osobistą zasługę, * I w nędzach widzieć Twoje stworzenie, * Słodzić Mu przykrą żeglugę. * Jak mamy Ciebie, o Wielki Boże, * Nad wszystko wielbić i miłować, * W ciernistem życiu zrywając róże, * Stałość męczeńską zachować.
Panie, ta gwiazda, co Mędrców wiodła * Do Chrystusowej kołyski, * Niech nas do Twego prowadzi źródła, * Światowe zaćmi połyski. * Do ostatniego życia promyku * Boskiego światła udziela, * Byśmy też zaszli po jej promyku * Do stóp świętych Zbawiciela.
Jakaż to Matka stoi przy żłobie? * Matka przedziwnej piękności. * Goreją lica, źrenice obie * Płoną zarzewiem miłości.
W żłóbku na sianku Dziecię spoczywa, * Drżące od zimna ciałeczko; * Płacze więc rzewnie, ale piosneczką * Cieszy Mateczka szczęśliwa.
Kto poznał w Dziecku Syna Bożego, * I mocy świętej doznawał, * Ten niech do Matki spieszy Świętego, * Gdy mu zaciąży burz nawał.
Wszak Ona blizko Synka małego * W szopce, pod krzyżem i w nie-