rę dali, * Wyznawcy, Panny, swój nienaganny, żywot wiodąc.
Niebo na przyjście tego to Boga, * Prześlicznie świeci w północne chwile, * Przez co czyniąc się dość jasna droga, * Zachęca do tej Dzieciny mile, * Byśmy Jej z Anioły, śpiewali wespoły * Z pastuszkami czcili, z trzech królmi chwalili, * Pokorne dary, serca ofiary, oddawając.
Wół, osieł nawet, wszech rzeczy Pana, * Klękając czcili nad swe zdolności, * A tu rozumnym przestroga dana, * W jaką się szatę przybrać miłości. * Czyż tedy gorszymi być od nich wolimy, * Byśmy Stwórcę swego, nam narodzonego, * W śmiertelnem ciele, czcić, chwalić śmiele, nie pragnęli.
Będziem więc wielbić Pana stworzenia * I prosić oraz wśród nocnych cieni, * Niechaj potęgą Swego imienia, * Naszą posługę przyjmie i ceni, * A dla dopełnienia naszego pragnienia, * I to przydajemy, że Mu służyć chcemy, * Wiernie i mile, zawsze i tyle, ile godzien.
Któż o tej dobie, płacze we żłobie! * A gdzie, gdzie? * W stajni ubogiej, lubo mróz srogi, * Niebieskie Pacholę.
Ubogi leży, w podłej odzieży, * A kto, kto? * Pan wszego świata, którego lata, * Ogarnąć nie mogą.
Cud niesłychany, gość niewidziany, * A kto, kto? * Bóg utajony, dziś narodzony, * Ludziom się pokazał.