chodnie do serca rzuciło, * Nikt nie zgadnie, jak mnie kradnie, * Duch nie władnie, węglem padnie, * A zgorzeć mu miło.
Spało Dzieciątko, kryło się siankiem, * Dwoje bydlątek stanęło wiankiem, * Zziębnięte ogrzeją, ogrzeją kości, * Matka najświętsza patrzy w Dziecinę, * Duchem niebiańską zwiedza krainę, * Szczęsna, a pełna żałości.
Słowa Gabryela cieszą nadzieją; * Czasem obawę w sercu zatleją. * To Anny słowa prorocze... * Przeto i radość na wpół zmięszana * Raczej obawa wkoło rozlana * Święte oblicze zamroczy.
Ale staruszek spojrzy łagodnie * W lice Maryi, a smutku cienie * Z twarzy co rychło ulecą. * Wszakże, co życie wiodą pogodnie, * Którym wszech grzechów obce brzemienie, * Ciemne godziny rozświecą.
Święty Józefie, cny opiekunie, * Ciebie my biedni łzami błagamy, * Wstaw się za nami do Boga! * Zjednaj, niech zgodę raz odzyskamy, * Z duszy zbolałej ustąpi trwoga, * Nim w gruzy życie nam runie!
Syn Boży z nieba nam dany, * Dziś jest dla nas obrzezany, * Dziś zaczął Swą Krew przelewać, * Brudy grzechów naszych umywać.
Dziś jest Jezusem nazwany, *