Teraz, o! jak w podłym Jezus leży żłobie, * W stajni między bydłem w tak lichej osobie; * Pójdźże tedy duszo do ukochanego, * Jak stworzenie Jego, do Stwórcy swojego.
A gdzież Go mam szukać? nędzna utrapiona! * I kędyż Go znajdę? zewsząd opuszczona! * Pójdę do Betleem, przebiegnę miasteczko, * Azaż tam Jezusa znajdę Dzieciąteczko.
Powiedzże, ktokolwiek wiesz o moim Bogu? * Oto leży w stajni na trosze barłogu. * Ach mój Jezu wdzięczny, serdeczne kochanie! * Ochłodo niebieska, duszy mej wzdychanie!
Ach, cóż to ja widzę... widzę Pana mego, * Na trosze barłogu w stajni złożonego: * Od zimna srogiego podsiniały oczy, * Łza łzę popychając, hojny strumień tłoczy.
A cóż Ci to po tem Jezu najśliczniejszy, * Że tak wiele cierpisz, Jezu najwdzięczniejszy? * Dla mnie to wiem pewnie, dla mej grzesznej duszy, * A przecie me serce na to się nie wzruszy.
Pójdę tedy prędko, pójdę bez odwłoki * Do Ciebie, mój Jezu, uczyń z tej Opoki, * Serce moje miękkie, niech się w oceanie * Łez Twoich zanurzy, najłaskawszy Panie.