Trzej Królowie, Monarchowie, wschodni kraj opuszczają, * Serc ofiary, z trzema dary, Tobie, Panu, oddają; * Darami się kontentujesz, * Bardziej serca ich szacujesz, * Za co niech niebo mają.
Zadziwieni światłem niebieskiej planety, * Pojąc nie możemy, czy to
są komety: * Gdy widokiem przerażeni, * I jasnością przestraszeni, * Nie wiemy, co to znaczy.
Duch nasz obok trwogi jakąś radość czuje, * I mniema, że cuda myśl
jego maluje: * Bo to światło jest nieznane, * Ani też kiedy widziane, * Jak uważać mogliśmy.
A gdy spieszno bieżym, byśmy co widzieli, * Przed blaskiem na niebie, wszyscyśmy struchleli: * Oko patrzy ucieszone, * A serce jest zatopione,* W dziwotwornej światłości.
Lecz czekamy dalej, co się tu dziać będzie ,* Światłość się powiększa, niebo gore wszędzie: * Czekajmyż już bracia mili, * Stanie się tu wnet po chwili * Z nieba coś cudownego.
Pastuszkowie starzy, cóż się to wam marzy? * Pastuszkowie młodzi,
dowiedzieć się godzi, * Czy to z nieba ta nowina, * Że Panienka rodzi Syna, * W Betleemskiej stajence.
Tak jest nie inaczej, otóż starzy zgadli, * Pobiegli tam młodzi, na
kolana padli, * Gdy ujrzeli z nieba Króla, * Bo ta Jego była wola, * By się na świat narodził.