Ta strona została uwierzytelniona.
Blady księżyc świeci,
Godzina dwunasta,
Przed mem oknem, widzę, staje
Starucha, niewiasta.
Pomarszczone czoło,
Wąska twarz zapadła:
Nie do człeka, snać, podobna,
Raczej do widziadła.
Na głowie chuścina,
Pod nią włos się kryje
W resztkach strzępów, biała kryza
Okala jej szyję.
Zżółkłą, chudą ręką
Lekko szyb dotyka,
A te dzwonią, jak nieznana
Odległa muzyka.
„A czego to chcecie?
Macie, widzę, drogę
Poza sobą, lecz ja nic tu
Poradzić nie mogę.
Wszyscy śpią już w domu,
Wszystkie garnki próżne,
Nic nie wygra, kto w tej porze
Chodzi po jałmużnę.