Ta strona została uwierzytelniona.
Odrębują sople
Od skalistych grani.
Lód się rozpryskuje,
Słońce przebłyskuje,
Czują radość w sercu
Harnasiowie zbóje.
Tak idąc, tak pędząc
Wśród skoków, hołubców,
Napotkali w drodze
Miszkułackich kupców.
Miszkułackie kupcy
Nawyknieniem starem
Wyruszyli w drogę
Z kosztownym towarem.
W beczkach drogie wino
Wiozą do Krakowa,
W kufrach się niejeden
Altembasik chowa.
Jedwab na żupany,
Atłas na kontusze,
Twarde złotogłowia
I mięciutkie plusze.
„Jakże-ż to być może“,
Janosik zawoła,
„By taka nierówność
Władnęła dokoła.
„Hej-że, hej! — powiadam,
Jakże-ż to być może,