Ta strona została uwierzytelniona.
W Roztokach się pali,
Słyszę, las wspaniały,
A tu chamskie się topory
Do smreków dobrały.
Niech rąbią, niech palą,
Łas zmieniają w zgliszcze,
Trochę żal mi jest, to prawda,
Ale świszczę, świszczę.
Niech rąbią, ścinają,
Tylko od korzenia,
Niech się cały las na maszty
I domy przemienia.
A korony smreków
Gdy wyschną, jak trzeba,
Niechaj służą na podpałkę
Przy pieczeniu chleba.
Tak ja sobie myślę,
Nieodrodny prawie
Syn tych dni, co idą z świeżą
Nauką w rękawie.
I już chcę powracać
Do swojego biurka,
By napisać, jakie jajka
Ma dziś znosić kurka.
Wtem, jakby mnie nagle
Ktoś chwycił za ramię:
Staję, patrzę i odrazu
Coś się we mnie łamie.