Ślepa Nadzieja, ślepa Nadzieja
Skacze przed barabami,
Przygrywa na harmonice
I mami ich słodko i mami.
Pot im ze skroni, pot im ze skroni
Niepożądany ścieka
I dzwoni im w uszy: „o jestem
Przekleństwem biednego człowieka!’
Pędzą baraby, pędzą baraby,
Nikt buta nie ma na nodze,
A tutaj pełno jest żwiru
W tej niekończącej się drodze.
Zmięte koszule, zmięte koszule
I potargane spodnie,
Noclegi mają po polach
W kartoflach śpi się wygodnie.
W uszach z nich każdy, w uszach z nich każdy,
Ma kłębek brudnej waty:
Ponoć ich tego nauczył
Krzyk dzieci. O raty! przeraty!
Głód im doskwiera, głód im doskwiera,
Nie będą mieć innej rady,
Gdy marchew wyjedzą w polu,
Na chleba się rzucą składy.
„Panie piekarzu, panie piekarzu,
Otwórz naoścież swe bramy!
Daj-że im chleba i bułek
Dla dzieci! My mleka im damy.“