Nie troszczę się wcale o to,
Jak ja szum wody ogarnę.
Czy tak on płynie, czy owak
Pod mą skrzypiącą kładką,
Powtarzam za nim swój pacierz,
Jak pacierz za panią-matką.
Czasami, kiedy tak siedzę
Na kładce, wpółnieprzytomnie
Wpatrzony we wodę, przechodzi
Ktoś ze sąsiadów koło mnie.
Pozdrowi i pójdzie dalej,
Troszeczkę, jakgdyby zdumiony,
Że można tak łowić bezmyślnie
Te bełkotliwe tony.
Czasami Pan Bóg-staruszek,
Pędzący przed sobą kawki,
Na krótką zatrzyma się chwilę
Około mojej ławki.
Usiądzie przy moim boku,
Uściśnie mnie lekko za ręce.
A oczy jego, jakgdyby
Kąpały się w jakiejś podzięce.
„Ha, Panie Boże! Ponadto
Już mi dziś nic nie potrzeba.
Lecz jeśliś tak łaskaw, niech słońca
Nie skąpią mi twoje nieba.“
Tak rzekłem mu kiedyś, siedzący
Nad mym szemrzącym potokiem,
Strona:PL Kasprowicz - Mój świat pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.