Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/15

Ta strona została przepisana.

Teraz rozprysną się może kajdany, teraz się wyniosę ponad te obłoki i ciemne te przestwora — ciemne, jakkolwiek wydawać się mogą przejrzystemi — teraz z tej niebiańskiej wyżyny prawdy ujrzę i zrozumiem swą własną istotę! Odmłodzi się natura, pogodzę się z życiem, skoro rozpoznam, jak wszystkie, najdrobniejsze szczegóły jedno ożywia pragnienie, skoro swą własną zrozumiem działalność. Życie przestanie być pustym zgiełkiem; patrzeć teraz będę na mężczyzn i kobiety, nauczę się rozpoznawać cechy, odróżniające ich od głupców i czartów. Dzień ten więcej będzie znaczył dla mnie, aniżeli dzień moich narodzin; wówczas posiadłem życie, teraz czyste mam posiąść poznanie. Taką jest moja nadzieja, ale rozkosz muszę odroczyć. Zdarza się częściej, że uskrzydlony ten człowiek, chcący mnie wynieść ku niebiosom, porywa mnie w obłoki i skacze i wiruje razem ze mną od chmury do chmury, twierdząc, że droga jego wiedzie ku niebu, a ja, będący niestety nowicyuszem, spostrzegam późno i powoli, że człowiek ten drogi do nieba wcale nie zna i że niczego więcej nie pragnie, jak tylko, abym podziwiał jego prężność, z jaką na podobieństwo kury lub ryby latającej unosi się nieco ponad ziemię lub wodę; nigdy przecież ten człowiek nie uczyni sobie przybytku w przenikających, wszystko żywiących, przejrzystych przestworzach niebiosów. I oto znowu staczam się w dawne moje kąty, i znowu dawne, nienaturalne prowadzę życie i znowu straciłem wiarę w możność