Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/19

Ta strona została przepisana.

sno odczuwa. Nie zadowoliłoby go żadne naśladownictwo, żadne igranie z temi rzeczami; pragnie on naprawdę mieć naokoło siebie burzę i deszcz, las, skały i żelazo. Droższe jest nam piękno, którego nie możemy objaśnić, aniżeli piękno zrozumiałe. Według surowego, ale głęboko odczutego obrządku, modli się on do przyrody jako symbolu, do przyrody, wyciskającej rzeczom nadprzyrodzonym piętno pewności, do ciała, przelewającego się nadmiarem życia.
Serdeczność, tajemniczość tego głębokiego przywiązania popycha człowieka wszelkiego stanu do używania znaków i godeł. Szkoły poetów i filozofów nie mniej są upojone swymi symbolami, aniżeli pospólstwo swoimi.
Trzeba tylko zastanowić się nad potęgą odznak i emblementów w naszem życiu politycznem. Na przykład ta wielka kula, którą toczą od Baltimore do Bunkerhill! A owe pochody polityczne, w których Lovell kroczy ze swą szmatą, Linn ze swym trzewikiem, Salem ze swym okrętem! Przypomnijmy sobie ową beczkę do wina, ów blokhauz, ową palmę karłowatą i te wszystkie inne, niezliczone odznaki partyjne. A cóż dopiero mówić o potędze emblematów narodowych! Na widok kilku gwiazd, lilii albo lampartów, półksiężyca, lwa, orła lub innych obrazów, które Bóg wie, w jaki sposób do takiego doszły znaczenia, umieszczonych na strzępie starej flagi, powiewającej na forcie w jakimś zapadłym kącie świata, może zagotować się krew zarówno w żyłach ludzi najprostszych, jak i naj-