niej odnaleźć pierwiastki doskonałe w sztuce, aniżeli w rzemiośle, że rozmaitość rzeczy dzielnych z jednego i tego samego wypływa źródła, że tysiące nic pięknego stworzyć nie mogą, natomiast jednostka stworzyć może bezmiernie wiele. Zdumienie, wywołane tem zjawiskiem, kładzie podwaliny popularnej sławie, stającej się udziałem nietylko tych, którzy naprawdę stworzyli coś wielkiego, ale — i to przedewszystkiem — i tych, którzy raz po razie dają rzeczy, wpadające w oko. I wtedy to lud, z mozołem zapamiętawszy sobie jakieś imponujące nazwisko, zwykł mu przypisywać wszelkie bezpańskie i bezimienne dobro twórcze, czego w dziejach piśmiennictwa ludów starożytnych rozliczne mamy dowody. Przypomnijcie sobie psalmy Dawidowe i przypowieści Salomona, z których dziewięć dziesiątych należy do „nieprawdziwych“, to znaczy, pochodzących od autorów zanonimizowanych. A więc, zamiast „oddać każdemu, co mu się należy“, lud w sprawach sztuki trzyma się zasady: „kto ma, temu będzie dane“.
Dalszym i bardzo trudnym krokiem było spostrzeżenie, że doskonałości absolutne zarówno w rzeczach małych, jak i wielkich, mogą stwarzać tylko ludzie osobiście wielcy. Jak niezmiernie trudno uświadomić to sobie, mamy dowód w szeregu dyletantów lirycznych, którzy w prostocie swej duszy ani nie przeczuwają, że i najdrobniejsza piosnka wymaga wybitnej oryginalności twórcy; zdaje im się
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/52
Ta strona została przepisana.