Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/55

Ta strona została przepisana.

siałoby to biedactwo przynajmniej cztery rozmaite posiadać oblicza; po trzecie, ponieważ wymagania te w przeważnej części zatrącają co nieco dzieciństwem.
Dzieje mi świadkiem, że nie przesadzam. Przez jakiś dziesiątek lat żąda się od poety, aby jęczał i wzdychał, jeżeli chce być uznanym. Innym razem powinien, jak zwaryowany pudel, z rozpiętą gonić koszulą i duszą rozdartą, a pomiędzy dwoma rymami przynajmniej trzy zmiażdżyć serca. Potem znowu być harmonijnie zrównoważonym i balansować na końcu palucha lewej nogi, wdzięcznie przyłożywszy paluszek do warg, niczem Terpsychora. Naraz rozbrzmiewa hasło: „Niech będzie rozczochrany, obdarty!“ Kto się nie wykaże szczecią, kto nie jest filistrem i arcypedantem, w jaskrawe ubranym szmaty, temu odmawia się przymiotu poety. A ledwieśmy ochłonęli z przerażenia, mamy znowu co innego: Niech będzie od stóp do głów psychopatykiem, niby stygmatyzowana zakonnica!
Jakież więc wobec tego są istotne cechy prywatnej osobistości poetyckiej? Domaga się ich nietylko niewczesna ciekawość, ale i owo szlachetne poczucie wdzięczności, pragnącej się zbliżyć do człowieka, którego dzieło najgłębsze gotowało nam rozkosze. Ponadto pytanie to ma urok psychologiczny, rzekłbym: urok przyrodoznawczy.
Żywię nadzieję, że nie będziecie uważali tego za metafizyczny sposób myślenia, jeśli poniżej będę