ostrożniejszym z tym zarzutem próżności, zresztą popularność tego zarzutu wypływa, mem zdaniem, z zwykłej pomyłki. Bo mianowicie nie artyści i poeci są próżni, ale pewne gatunki, działające swą obecnością, a które ogół błędnie nazywa artystami: aktorzy, śpiewacy operowi i cyrkowcy, a ponadto — i to w nie najmniejszym stopniu — przezacni panowie dyletanci.
Trzeba mi też uwolnić poetów od zarzutu zazdrości. Jeżeli mi kto powie, że jakiś znakomity autor zazdrości drugiemu, bez wahania odrzekę mu: nie prawda! — choćbym nawet autora tego nie znał. Bo gdzie prawdziwy jest talent, tam i szacunek dla cudzego dzieła tak będzie wielki, że i dla jego autora zrodzi się uczucie czci i przyjaźni. Prawda, że zapomocą rozmaitych sztuczek, intryg i stronniczej niesprawiedliwości można poszczuć jednego na drugiego, jak to się stało z Mendelssohnem i Schumannem; ale i w tym wypadku dochodzi tylko do pewnych dąsów, znikających z chwilą, gdy sfora umilnie i gdy dwaj twórcy staną naprzeciw siebie. Dzieje sztuki i literatury świetnych dostarczają dowodów niezwykłej kolegialności. Porównajmy n. p. malarzy i poetów Odrodzenia z humanistami, a zobaczymy, że nie artyści i poeci nienawidzili się wzajemnie, zazdrościli sobie i wyrządzali szkody, lecz, że to czyniła inna, pod względem państwowym uprzywilejowana warstwa ludzi.
Możnaby tutaj poruszyć bardzo dużo innych rze-
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/70
Ta strona została przepisana.