potrzebę nie oszczędzania innych. Mówiąc wyraźnie: bywają grubianami.
Jeden tylko zalecam wyjątek: co do kolegów. Zyskują oni na obcowaniu wzajemnem, przelotnem czy trwałem ogromnie dużo, pouczają się wzajemnie, dodają sobie otuchy. Dla innych obcowanie z sławami literackiemi może być tylko niemiłem. Jegomość taki rozprawia albo o pogodzie albo o hodowli sałaty, zamiast o Schillerze i Goethem, albo wyrusza z rozmaitemi pouczeniami technicznemi, mogącemi interesować jego, ale nie nas: w żadnym razie jednak nie spełni naszych wymagań, to znaczy nie będzie poetycznym. Prawdziwy poeta nie bywa wogóle nigdy poetycznym. Tego rodzaju przyjemność niech wam urządzają wasi ukształceni przyjaciele domu.
A teraz na koniec dla podniesienia ducha wymienię wam dwie kardynalne cnoty prawdziwego poety: szlachetność i wielkoduszność. Najtrudniejsze cnoty są dla niego najłatwiejszemi: poświęcanie całego żywota idealnemu celowi bez nagrody, i częstokroć bez nadziei, rezygnacya i przebaczenie oraz legendarne odwzajemnianie się dobrem za złe.
Tak naturalnie wypływa to wszystko z jego charakteru, jak woda ze źródła. Po prostu nie umie inaczej. Gdybyście jednak twierdzili, że jedyna cnota wspaniałomyślności nie powetuje różańca wykoszlawiających przywar, sprzeciwiać się wam nie będę.
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/72
Ta strona została przepisana.