i widziadła aż po dzisiejszą sięgają chwilę, epoki, która całą swoją treść wewnętrzną składały na olbrzymi, strzelający w górę, widzialny oczom tum metafor.
Stróżami tego lub owego obyczaju byli dawniej kapłani, uprawnieni, wybrańcy, dziś wszystko spoczywa potencyonalnie w nas. Moglibyśmy niejedno rzucić w ognisko życia, gdybyśmy tylko całkiem przyszli do siebie, moglibyśmy wiedzieć, to lub owo... moglibyśmy to lub owo czynić. Ani święcenia eleuzyńskie, ani siedem sakramentów nie wesprą nas dzisiaj w pięciu się na wyżyny, w nas samych musimy się do górniejszego podnieść stanu, tam, gdzie tego lub owego czynić nie możemy, a nawet gdzie tego lub owego nie możemy i wiedzieć: natomiast to lub owo, co przed oczami wszystkich innych bywa zakryte, jest dla nas widzialne, da się skojarzyć ze sobą, jest dla nas możliwe i dotykalne. Cały ten proces odbywa się milcząco i niejako pomiędzy zjawiskami. Zjawiskom reprezentatywnym brak w naszej epoce ducha, sprawom duchowym zbywa na plastycznej wypukłości.
O ile wyraz „poeta“, „zjawisko poety“ przybiera w naszych czasach jakąkolwiek wypukłość, to nie jest ona przyjemna. Czuje się coś nabrzmiałego, wydętego, coś opartego raczej na poczuciu wiedzy, aniżeli na intuicyi. Człowiek radby pojęcie to przeszczepić napowrót w życie, „zdeflegmatyzować“ je, „zwiwifikować“, jak oba te, do dziedziny sztuki należące słowa
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/81
Ta strona została przepisana.