kiego, pewnego siebie, całą żołnierską i żeglarską dumę zamykającego tonu — jakżeż bezsilnem jest niemieckie „Genie“, jakież to wyłazi z niego belferstwo, jaki patos, z ciasnej wydobyty piersi, jaka obłudna szkolarska egzaltacya! Jast coś w tym wyrazie niemieckim, co snać wolnego nie znosi powietrza, a przecież jest to wyłączny wyraz, za pomocą którego możemy w jeden ująć szereg i Jana Sebastiana Bacha i Kanta i Bismarcka, Kleista, Beethovena i Fryderyka Drugiego. Ale dla uszu wrażliwych wyraz ten będzie zawsze fatalnym. Nie posiada on zupełnie blasku młodzieńczego z r. 1770, nie posiada również ciemnego, spiżowego blasku, dającego się porównać z posępnym połyskiem starych zbroic, z połyskiem, który zużycie wielkiego żywota nadaje uroczystym i czcigodnym wyrazom wielkich narodów, a który zwykłe oznaczenia urzędów, suche tytuły oraz inskrypcye Rzymu taką oprzędza wielkością, że serce bije nam w piersi. Wyraz ten pomieszczany w naszych dziennikach, w nekrologach i hołdach, składanych zmarłym poetom i filozofom, a mający najwyższą wyrażać pochwałę, widzi mi się — nawet tam, gdzie jest na miejscu — wątłym ponad wszelkie określenie, jest bez godności, bez mocy! Wyraz to w wysokim stopniu niepewny, wygląda też na to, jak gdyby posługiwali się nim ludzie o złem sumieniu. Wyraz to nieomal sprostytuowany, wyraz, mający najwyższe oznaczać zjawisko — czyż to nie dziwne? Gdy widzę, jak go
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/83
Ta strona została przepisana.