Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/84

Ta strona została przepisana.

używają z całym jego brakiem odległości (a w „man of genius“ tyle się przecież mieści oddali pomiędzy wielkim narodem a wielką jednostką), przypomina się zawsze, dla kontrastu, owa, bijąca wszelkie zaprzeczenie odległości, zasada metodystyczna: „nie zapominaj, przyjacielu, że męża nie godzi się ani chwalić ani poniżać“, „my friend, a man car neither be praised nor insulted“. Wydaje mi się, że jeśli Niemcy mówią o swych poetach, to zawsze dużo pięknego, zarówno o żyjących pomiędzy nimi, jak i o tych, którzy, zmarłszy, promienniejszy śród nas prowadzą żywot, zdarza się nawet czasami, że z ich rozwałkowanych cokolwiek ospałych wynurzeń prześwieca iskra najgorętszego zrozumienia; czegoś jednak brak tym wynurzeniom, brak im tonu, który byłby czemś więcej, aniżeli wszystkie nagromadzone pochwały i wszystka, choćby najbardziej przenikliwa subtelność; zbywa im mianowicie na tonie ludzkim, tonie męskim, tonie ufności i swobodnej, niewymuszonej sztucznie czci; nie dostaje im tego, co mężowie u mężów najwyżej cenić powinni: przyznania przodownictwa. Nawet wobec Goethego, nawet wobec niego, umieją stanowisko to wywalczyć w sobie tylko jednostki, umieją godny stworzyć w sobie ton, będący nie tonem belfra, lecz dżentelmena. Przedewszystkiem urąga to bowiem wszelkiej godności poetów, zarówno zmarłych, jak żywych, iżby inne przyjmować mieli pochwały, aniżeli pochwałę rzeczywistą, płynącą z zaufania ludzi żywych. Lecz istotą naszej