społu; to, co jest wyniosłe i to, co poziome, to, co górne i to, co pospolite, jednaką napełnia go męczarnią; boleśnie odczuwa i stany tych zjawisk i ich myśli; cierpi nawet nad oderwanym płodem myśli, nad majakiem, nad bezistotnym wylągiem czasu, jak gdyby to wszystko było człowiekiem. Bo dla niego ludzie, rzeczy, myśli i sny to jedno. Zna tylko zjawiska, powstające przed jego oczami, i odczuwa boleść z powodu nich, a w boleści rozkosz. Widzi i czuje; na jego poznaniu spoczywa nacisk czucia, jego czucie posiada bystrość poznania. Niczego nie pomija. Nie wolno mu zamykać oczu na żadną istotę, na żadną rzecz, na żadną wizyę, na żaden majak ludzkiego mózgu. Zdaje się, jak gdyby oczy jego pozbawione były powiek. Nie wolno mu odpędzać od siebie żadnej nawiedzającej go myśli, jako należącej do innego wrzekomo ładu rzeczy. Bo w jego ład rzeczy każde musi wchodzić zjawisko. W nim chce i musi zestrzelać się wszystko. On właśnie kojarzy żywioły czasu, nikt inny. Teraźniejszość jest w nim, albo niema jej nigdzie. Ale przędze przetykane są nićmi jeszcze delikatniejszemi, a jeśli nie istnieje oko, któreby je spostrzegło, oku jego nie wolno zaprzeczyć ich istnienia. Teraźniejszość przetykana jest dla jego oczu w przedziwny sposób przędzą przyszłości; w pory jego ciała przesiąka życie dni minionych, dni oddalonych, a nigdy nie poznanych ojców i praojców, dni ludów zagasłych, dni czasów przeżytych; jeżeli niczyje, to jego właśnie oko —
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/96
Ta strona została przepisana.