Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/97

Ta strona została przepisana.

bo jakżeż mógłby mu tego zabronić — styka się jeszcze z żywym ogniem gwiazd, dawno już przez lodowate strawionych przestwory. Albowiem jednemu tylko podlega prawu: żadnej rzeczy nie bronić dostępu do swej duszy, a czem dla niego człowiek, żywy człowiek, wyciągający ku niemu ręce, tem samem, i niczem innem, jest dla niego linia czy promień jakowejś gwiazdy, który przed trzema tysiącami lat z jakiegoś wysłany świata, uderza dzisiaj jego źrenicę, a zaś w przędzy swego ciała uczuwa drgające echo wzruszeń prastarych, które dzisiaj może i wymierzyć jest trudno. Jak najwewnętrzniejszy zmysł wszystkich ludzi stwarza naokoło nich i czas i przestrzeń i świat rzeczy, tak on, poeta, tworzy z przeszłości i teraźniejszości, z zwierzęcia i człowieka, z majaka i rzeczy, z tego, co wielkie i z tego, co małe, z tego, co wzniosłe i z tego, co poziome, tworzy świat wzajemnych ustosunkowań.
Tworzy. Głuche boleści, ograniczone losy mogą się na długi czas położyć na jego duszy, mogą wielkiem przepoić ją cierpieniem, lecz przyjdzie znowu czas, gdzie dusza się jego rozewrze, aby odzwierciedlić w sobie strop gwieździsty.
Miłośnikiem jest cierpień i miłośnikiem szczęścia. Zachwyconym wśród wszelkich miast i zachwyconym w samotni. Namiętnym jest podziwiaczem rzeczy, które są od początku i tych, które są od dzisiaj. Londyn w mgle z upiornemi procesyami robotników, pozbawionych zajęcia, zwaliska świątyń luksorskich, szmer