samotnej krynicy leśnej, ryk maszyn olbrzymich: przejścia nigdy nie będą dlań trudne, zaś podziwianie od czasu do czasu tego lub owego zjawiska, pozostawia ludziom o wyobraźni leniwszej, gdyż on podziwia nieustannie, nigdy nie będąc zdziwiony, gdyż dla niego nic się nie objawia w sposób całkiem niespodziewany, zdaje mu się, jak gdyby wszystko zawsze to już było i wszystko jest też naprawdę, wszystko to jest równocześnie. Nie może bez żadnej obywać się rzeczy, ale właściwie niczego też stracić nie może, nawet przez śmierć. Umarli dla niego zmartwychwstają, nie kiedy on tego chce, lecz kiedy chcą sami, ale w każdym razie zmartwychpowstają. Mózg jego oto miejsce, w którym na jakiś atom czasu wolno im żyć raz jeszcze i gdzie bytujący może w jakiejś lodowatej samotni stają się teraz uczestnikami szczęścia ludzi żywych: wolno im spotkać się ze wszystkiem, co żyje.
Umarli w nim żyją, bo dla jego żądzy podziwiania i poznawania dalszy ten ciąg życia żadną nie jest przeszkodą. Nigdy on nie zapomni tego, co raz usłyszał, nie zapomni słowa, nazwiska, napomknienia, anegdoty, obrazu, cienia, jeśli mu kiedykolwiek wpadły do duszy. W świecie i wpośród światów niczego nie może uważać za non avenu. Nęci go i wabi cokolwiek go owiało, choćby to nawet był wiew, idący z grobów. Rzeczą dla niego całkiem naturalną kochać Mirabeau’a za jego wymowę, a Fryderyka Wielkiego za jego wspaniałą samotność, Warrena
Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/98
Ta strona została przepisana.