Nie dopuszcza kościół schizmy ani odszczepieństwa ani heretyctwa; — abo się zgadzaj abo bądź wyklęty i z domu wypadaj, a miedzy bracią niezgody nie rozsiewaj.
Gdy się u katolików bracia powadzą, wnetże się zgadzać muszą, bo jednego sędziego mają, na którego rozsądku przestają. Niezgodnym pogrożą, iż im grzechów nie odpuszczają, iż je od używania tajemnic Boskich odpędzą, i tak wnet się do jedności wrócić muszą.
Lecz u heretyków, wedle nauki i zwyczaju ich, takiego do jedności i zgody niemasz sposobiania, bo nigdy z jedną wiarą i nauką nie idą, ale z wielą wiar i nauk. Nie mają ani chcą mieć sędziego o wiarę i pisma rozumienie, na któregoby się rozsądek dali. Mówią: »pismo nas i statut niechaj sądzi«, jakoby swary bez żywego sędziego skończyć się mogły! Każdy z nich ma swój upór i hardość rozumu swego, w której drugiemu nie ustąpi, i tak jako mędrzec mówi: »Miedzy pysznymi zawżdy swary rosłą.«[1] Nie gaszą niezgody około wiary, ale ją podniecają, mówiąc i źle apostolskie słowa przywodząc: »Niech każdy w swojem rozumieniu o kwituje«[1] co Apostoł rzekł około rzeczy wolnych i wiary nie dzielących, jako są ceremonie.
A gdzie około wiary rzeczy Boskich zgody niemasz, tam w rzeczach świeckich i w policyej