tylo ludźmi rozumnymi, ale i bestyami nie gardząc, jako Psalm mówi: „Oczy wszytkiego stworzenia patrzą na cię, Pani, a ty im dajesz pokarm ich czasów swoich; gdy ty dajesz i sypiesz, oni zbierają, gdy otworzysz rękę twoję, wszytkiego dobra pełno jest.“[1]
Słusznie też do was mówić tak mam, przezacni obmyślacze dobra pospolitego; wszytkiej tej korony, to jest ludzi i dusz, ile ich jest w Polszczę, w Litwie, w Rusi, w Prusach, w Żmodzi, w Inflanciech, oczy do was obracają i ręce do was podnoszą, mówiąc, jak oni Egiptcyanie do Józefa[2]: Zdrowie nasze w ręku waszych; wejźrzycie na nas, abyśmy nie ginęli i w domowej niesprawiedliwości i w pogańskiej niewolej. Wyście ojcowie naszy i opiekunowie, a my sieroty i dzieciny wasze. Wyście jako matki i mamki nasze; jeśli nas odbieżycie, a źle o nas radzić będziecie, my poginiem, i sami zginiecie. Wyście rozumy i głowy nasze; my, jako proste dzieci, na wasze się obmyślanie spuszczamy, i Pan Bóg wam myślić o nas rozkazał. Wyście jako góry, z których rzeki i zdroje wytryskają, a my jako pola, które się onemi rzekami polewają i chłodzą. „Góry (jako Psalm mówi[3]) przyjmujcie ludkom pokój i pagórki spuszczajcie im sprawiedliwość.“ Was Pan Bóg podniósł na wysokie urzędy nie dla was, abyście