jego z sobą gryzą. Jest Pan jeden doma, jest sędzia jeden; ma swoje urzędniki i poruczniki widome, którzy porównać wszytko i ugasić niesnaski miedzy swymi mogą.
Siedzim u jednego stołu, używając z jednych mis i jednych drogich potraw Pana swego, ta jest jednej niebieskiej nauki i sakramentów zbawiennych; jakoż się przy tym spokojnym stole waśnić jeden na drugiego mamy? Izali złe i niezgodne przypuścić Pan do czci tak wielkiej i szanowania godnego stołu swego? Izali głodem umrzeć nie musim, gdy od tych świętych potraw dla naszej niestworności odepchnieni będziem? Jeśli szaty miłości i zgody braterskiej nie mamy, izali nas nie wypędzą z rozkosznego godownika i z gód Pana naszego? Izali nie usłyszym słów onych[1]: „jakoś tu wszedł, szaty godownej, to jest zgody i jedności braterskiej, nie mając?“ Izali nas katom srogim na wiązanie nóg i ręku i na wrzucenie w ciemności wieczne nie podadzą?
Jako możem mieć odpuszczenie grzechów naszych, gdy braciej naszej nie odpuszczamy, a waśni i nienawiści z nimi nie oddalamy, a z braterskiej się miłości wyzuwamy? O wielkież to do zgody i jedności potargnienie![2]