jąc przez godzinę królewnę samą, która siadła na tronie i zapłakała głośno. Płacz jej posłyszał kruk i zaraz przyleciał, a ona mu o swojem nieszczęściu wnet opowiedziała, wskazując na kupę piasku, rozsypaną na podłodze kamiennej.
Kruk zerwał się, poleciał do ogrodów zamkowych, i królewna posłyszała głośne krakanie jego:
— Hej, na pomoc! na pomoc, szczygły, sikory, wróble i czyżyki!... Na pomoc królewnie naszej!... Kra-kra-kra!
Jak chmura, burzą gnana, wleciało ptactwo do komnaty zamkowej i wzięło się zaraz do roboty. Ziarnka maku pracowite dzióbki ptaszków wybierały z masy drobnego żwiru i składały osobno, a kruk krakał i nawoływał do pośpiechu. Nie upłynęła godzina, jak żmudna praca skończona już była.
O chwili naznaczonej wszedł regent ze zjadliwym uśmiechem na twarzy, a za nim panowie radni, drżący od niepokoju. Lecz wnet zmieniło się wszystko. Regent pobladł, a panowie do oklasku dłonie podnieśli: osobno leżał mak wybrany, piasek osobno. Daremno próbie sita poddano pracę królewny: w piasku jednego ziarnka nie znaleziono maku, w maku piasku nie było.
— Rad jestem z pośpiechu i cierpliwości — zgrzytnął regent — rad jestem!... A teraz próba odwagi!...
Skinął.
Pachołkowie wnieśli skrzynie, po której otwarciu jadowite wypełzły gady.
— Walcz z nimi! — rzekł stryj. — Za godzinę przyjdziem do ciebie.
Odchodząc, szepnął:
— Kosteczki tylko twoje zobaczym!
Gady wpatrzyły się w Majkę i wyprężyły się, jakby do skoku.
Wtem, zawieszona u pułapu przez Justa, słodkim, srebrzystym głosem odezwała się harmonijka czarodziejska, nakręcona
Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.