zbroję żelazną, miecz z rąk wytrącić, na ziemię zwalić, kolanem pierś przydusić i dopiero dżgać, co się zmieści. Doskonale król i dwór jego bawili się na igrzyskach podobnych; najpiękniejsze dziewice wieńczyły czoło zwycięzcy, przypinały szarfy złociste, a król jegomość, przy surm śpiewie i armat huku, puhar wina słodkiego wypijał. Na chrzcie rycerskim dano mu imię: »Niepokonany«, król zaś odezwał się do chrześniaka:
— Czem-że będziesz, gdy dojdziesz do lat męskich?!...
»Niepokonany«, który już tyle kości połamał, tyle oczu i zębów powybijał, wątrób utrącił i zakatrupił niejednego, miał dopiero lat ośmnaście niespełna. Słuszny więc był okrzyk królewski: »Czem-że będziesz, gdy dojdziesz do lat męskich?!«
Król mu dał prawo przestępowania progów pałacu swojego o każdej dnia porze; rycerze usuwali się przed nim, nizkim go ukłonem witając, tłum zaś pospolity uciekał, co sił starczyło, i tylko z za płotu, to tu, to tam patrzyły oczy ciekawe na dzielnego rycerza, który, za boki się wziąwszy, a nos zadarłszy do góry, przechodził ulice miasta. Jeżeli spotkał jakiego kulasa, ślepca, beznogiego lub bezrękiego, pewnikiem był to z igrzysk rycerskich przeciwnik; jeżeli niewiastę młodą w ciężkiej żałobie zobaczył, on to niezawodnie męża jej do mogiłki włożył; jeżeli gdziebądź dzieciaki nieboszczyka tatusia wspominają, toć »Niepokonanemu« te zawdzięczają wspomnienia. Niewiasty tylko nie bały się »Niepokonanego« i rade były w jego towarzystwie przebywać. To też on czas spędzał z niemi, na gitarze grał, śpiewał: »Wlazł kotek na płotek« i w kłębuszki jedwabną nić motał.
Dzielny rycerz szedł w lata. Król go pieścił, rycerze ubiegali się o przyjaźń, dziewice trefiły włos, tłum pospolity uciekał. Wróże i wróżki przepowiadali mu przyszłość świetną, że:
Pół świata zawojuje,
Dużo ludzi pomorduje,