— Jest w chlewku jedna dziura niezałatana — rzekł Jaś.
— Dziura?... to bardzo miła wiadomość dla mnie — wilk szepnął. — Ale — dodał po chwili — tego wszystkiego musi pilnować pies zły bardzo, jak to w dobrem gospodarstwie być powinno.
— Był Brysio — Jaś odpowiedział — ale zdechł przed dwoma dniami.
— To bardzo miła wiadomość — mruknął wilk. — No, dobranoc ci, robaczku! ja muszę do moich towarzyszów iść i powiedzieć im, by dziurę tę załatali, bo o szkodę nie trudno!
— To powiedz, panie wilku, by i do obórki zajrzeli, bo i tam jest jedna deska w ściance wybita.
— Dziękuję ci i za tę wiadomość... Bardzo, bardzo przyjemna!... Polnische Wirtschaft! polnische Wirtschaft! — mruknął, odchodząc.
Wilk ukrył się w gęstwinie, a Jaś, choć nie lubił macochy, rad był, że jej wygodzi.
— To ci się zdziwi, — szeptał, usypiając — gdy w chlewku i obórce porządek niemiecki zobaczy!
Oczu nie przymknął jeszcze, aż tu mu coś przy ramieniu usiadło.
Była to kuna.
— Gryźć mnie chcesz? — zapłakał Jasio.
— Miałam ochotę, aleś mi do gustu, mizeraku, nie przypadł — odpowiedziała kuna. — Lecz co ty robisz sam w tym lesie głuchym?
Jaś westchnął i wyszeptał:
Zła macocha mnie wygnała,
Jeść nie dała, pić nie dała,
Pośród krzyku i hałasu,
Wypędziła precz do lasu!