Zachciało się staremu dyabłu młodą i piękną mieć żonę, a że zobaczył w okolicach Łysicy urodną córkę pana starosty, kiedy to na łowach w lasach świętokrzyskich za lotnemi ubiegała się sarnami, z kołczanem strzał na pleckach i łukiem srebrzystym w dłoni, wysłał na zwiady wiedźmę, jak on sam, starą a nieodstępną towarzyszkę w kotylionie dyabelskim podczas balów, wydawanych przez Belzebuba na Łysej Górze, ażeby upatrzyła chwilę stosowną i, gdy starościanka z konia zsiądzie, nad źródłem się pochyli, by wody w dłoń zaczerpnąć, porwała ją, nieprzygotowaną do napadu niespodziewanego, usta trawą miękką zatknęła i tak pochwyconą na sam wierzch Łysicy zaniosła. Baczenie jednak mieć potrzeba, by ani pan starosta, ani żaden z towarzyszy wyprawy łowieckiej, porwania tego nie dostrzegł, bo nietylko wiedźma-uwodzicielka, ale i cała kompania dyabelska srogo mogłaby na tem ucierpieć, albowiem pan starosta, mszcząc się za pochwycenie dziewki swojej, nie pożałowałby grosza i kościół na samym wierzchu Łysicy postawiłby, wzniósłby mury klasztorne i mnichom nabożnym w posiadanie oddał. Wtedy z trzech wież trzech kościo-