Gajdzińską. — Niech tajemnicę wyjawi, my podsłuchamy i skorzystamy.
Wiedziała pani Łysogórska, że tak zrobią — i dlatego tak szeptała, by mogła być słyszaną. Zrazu Różyczka ociągała się, zerkając to na siostrę, to na macochę, ale widząc obie jakąś robotą zajęte, za obórkę z żebraczka się ukryła, a Gdusia z matką zaraz do obórki skoczyły.
— Tutaj nas nikt nie posłyszy — mówiła wiedźma — a że dobra jesteś, dziecino, dam ci królewicza ślicznego. Weź oto ode mnie ten kożuszek barani i, odziawszy się weń, jutro rano po jagody do lasu idź. Przez las królewicz przejeżdżać będzie... ty podaj mu jagody, a rozmiłuje się w tobie i za żonę cię weźmie.
— Słyszysz, matka? — szepnęła znów Gdusia.
— Ubierzesz się ty, nie Różyczka, w ten kożuch, i ty, nie ona, po jagody pójdziesz — odpowiedziała Gajdzińską.
Zaledwie wiedźma za bramę wyszła, tak obie razem, macocha i Gdusia, rzuciły się na sierotkę i wyrwały z jej rąk cudowny kożuszek. Dzień cały płakała skrzywdzona, noc całą nie spała, nad ranem dopiero sen ją zmorzył, a Gdusia, w kożuszek ubrana, skoczyła do lasu na spotkanie królewicza.
Królewicz był piękny i młody, na dziarskim koniu jechał, wesoło rozglądając się po lesie, gdy oto z za krzewu wysunęła się wiedźma-żebraczka i drogę mu zaszła.
— Czego chcesz, stara? — spytał, zatrzymując rumaka i złoty pieniądz babie rzucając.
— Zasadzka na ciebie jest, królewiczu, w tym lesie pustym — szepnęła wiedźma do ucha nachylającego się młodzieńca. — W kożuszku baranim zbliży się do ciebie dziewczyna młoda i da ci jagody uzbierane. Nie tykaj ich — są zatrute.
To rzekłszy, skryła się w zarośle. Królewicz rami onam wzruszył i jechał dalej. Wtem spojrzy przed siebie i ujrzy dziewczynę młodą w kożuszku baranim, która, spostrzegłszy
Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.