Strona:PL Kazimierz Gliński - Bajki (1912).djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.
PRZYMIERZE DYABELSKIE.


W wioszczynie ubogiej, na piaszczystym położonej wygonie, mieszkał Maciek Zapałka, o którym ksiądz proboszcz i ludzie okoliczni mówili, że drugiego takiego na świecie niemasz. Z pomocą i radą dobrą przychodził on zawsze najpierwszy; prawda, że częściej z radą, bo w głowie zdrowy rozum miał, a kaletę prawie zawsze pustą. Ha — trudno!... bicza z piasku nie ukręcić, a piasku było po kolana na polu Maćkowem, że tylko ciężkiej pracy swojej zawdzięczał, jeżeli jakie takie żytko mu się urodziło. Mimo to, jak mógł, braciom swoim dopomagał, częstokroć potrzebny posiłek odejmując od ust własnych.
Wyszedł raz był na pole, zatrzymał się nad ugorem i patrzy... Piachy i piachy, a spiekota, że ledwie wytrzymać można. Na niebie nie było chmur, upragnionego deszczu nic nie zapowiadało, a wiatr hasał po płaszczyźnie i szumiał w gałązkach wierzbowych.
— Duszę-bym dyabłu zapisał — mruknął Maciek — byleby tylko ludzie więcej dobra mieli.
Zaledwie to wyrzekł, jak z dalekości gdzieś wysunął się tuman kurzawy i, kręcąc się a warcząc, sunął przez pola piaszczyste, zrywał kłosy zbóż, targał listki wierzbiny i, rosnąc