gaty... Ale tak — jak mię nie kohos, cóz ci po mnie... Co ci ta té moje skrzypce i ten hyr o nik po świecie!... Prasnon byk ci je do nóg i to moje serce okrwawione i ten mojom miłość serdecnom! Ale jo cię tak nie opuscem, nie pozegnom. Tyś mi tak, jak świenta, jak kiebyś z pomiendzy aniołów zestompiła ku mnie na ziemię. Jo jest som na świecie, jak ten suharz jaworowy pod Jarzombcom w polanie. Nimom nikogo nikany, gram ludziom, a mojemu sercu ino wiater gra. Bydź mi za siostrę!
I pochylił się ku jej kolanom, objął je, a ona postawiła skopiec z mlekiem na ziemi i kładzie mu rękę na głowie i mówi: Jo juz nikomu nimogem nicym być — mnie się ino jedna śmierzć znacy. Ozendźmy się. Idź ka indziéj. Ostow mię z tym bólem w sercu...
— Ej Maryś, Maryś! — on mówi — Bóg świci, kiebyk ten ranę twojom móg na się wziąć, coby ino tobie było lepiéj, było dobrze...
— Idź! Mnie się juz nie patrzy we świecie nic — ino trumna...
I podała mu rękę i pchnęła go lekko ku drzwiom. Zakręciło się Jaśkowi Mosiężnemu w głowie, załamało się w piersiach.
Idzie, idzie w las, ku Tomanowej, sam niewiedzący, dokąd. Nareszcie siadł pod smrekiem, nad
Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/055
Ta strona została uwierzytelniona.