Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

się z taką Maryną żenił, myślałby naturalnie przedewszystkiem o jej majątku, a potem dopiero o jej urodzie, i nie cudowałby się temu nikt, ani ona sama. Ale Jasiek był z tyk, co som nie jest mądre.
— Taka dziwka! — myśli — Som pon Józio Tetmajer z ludźmirskiego dworu, ten, co wirse piso, mógłby jom brać i pewnie by mu ociec, stary dziedzic pon Wojciech, co się po głowie prawom rękom gładzuje, a lewom za pas na kontusie zakłado, nic nie pedzieli...
Kieby była biédno... Ale tak....
Żeby go kto był z chłopów, albo bab mógł usłyszeć, jak tak rozmyślał, byłby mu był powiedział: Przecieś taki głupi, jak cap!
Wkrótce potem zdarzyło się, że Jędrzej Krużel, strycny ujek Maryny, wydawał córkę za mąż.
Gra Jasiek na weselu, przy nim sekunda i basisty basujący. Dziewki jak sarny, jak kwiaty, ale gdzie im ku Marynie!
Jasiek gra, a nie widzi nic, tylko ją.
Przyszedł na to wesele Maciek, syn dawnego wójta rogoźnickiego, Bartłomieja Fita, którego nazywali wójcickowym Macickiem, albo wójcickiem Macickiem. Właśnie on od wojska wrócił od ułanów, czerwoną miał czapkę na głowie, niebieski kabat na sobie; przystojny był parobek, zgrabny, tęgi i niebiedny.