Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo mie bedzie bił.
— Wto?
— Macicek.
— To się zoń nie wydoj.
— Jakze? Kie on fce.
— A to ty mozes niefcieć.
— Ni mogem.
— Zalubiłaś go?
— Nie — alek tak, jak zacarowana.
— Ty?!
— Jo...
Milczą.
— Tyś była wte w sópce? Na weselu?
— Jo...
Siadł Jasiek ciężko obok.
— Jo wiedzioł potem, jo cuł, ze to ty...
Maryna płacze.
— Maryna, słuchaj — mówi Jasiek po chwili — po coś mię ty haw godziła?
— Boś mi się widzioł.
— Jo?!
— Ty.
— Po coz mi ty to mówis — teroz?! Ponjezusie Nosłodsy!
— Widziołeś mi się... bez ten hyr, co o tobie po świecie seł. Gadali o tobie.
— A teroz?