Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

mie był ku ścianie przypar, kiebyś mie był wycion! Aleś ty mię zaroz puścił, inok ci słowo rzekła. Ej! co za hłop taki?! pomyślałak se — mówi Maryna.
— Tobie bić?! Dyćeś przecie wiedziała, ze cię tak rod mom, jak życie własne! Więcyl!
— Nie wiedziałak! Myślałak se: lubić mię lubi, ale kieby mię kohał, toby się przecie ku mnie brał! A jo nie jest taka, cobyk piérso ozdzirała ku komu pazdury. — I Maryna podniosła dumnie swoją przepyszną głowę.
A Jasiek kołysał się w bólu: Hej! To tak trza było!... A jo niewiedzioł... A teroz co?
— Przepadło.
Nagle porwał się Jasiek: A cobyk go zabił?!
A Maryna: Toby cię zaparli do hereśtu, i powiesili, a hoćby nié, joby i tak nie posła nigdy za tobie — — mięko w tobie dusa, dziecięco, nie hłopsko.
— Jo na tobie tak, jak na królowom, patrzoł...
— A on mię po parobsku przyniewolił...
Pokiwał Jasiek głową. Hej Maryna! — rzekł po chwili — Przyniewolił ta i jo siéła dziwek. Aleś ty mi była za pikna i za stokrotnie miéła...
— Jakiesi w tobie dziwne serce...
— Dziwne. Coz teroz s nami bedzie?
— Nic. Jo juz straciła do tobie wolom. Miękiś.