Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.



Było takie przedpołudnie późnego września, kiedy Krystka poznała Jaśka.
Słońce się het po polach rozlało, zimne i czyste, na Tatrach zakwitł mróz białomodrym zalodniałym szronem, a światło od nich szło ostre, jak w zimie od szyb kościelnych. Na lasach światła mgła, a tak drży, jakby dzwoniła.
Po polach owsy w grzędy kładzione, pozłociste.
Od młodych rozsianych smreków pada zbity, potężny cień; od olszyn i brzóz polotny i świetlany. Gdzie biegnie płot, miejscami świeci się górną żerdzią, jak z polerownej stali; gdzie jedzie daleko fura ze zbożem, to jakby płynęła cicho na własnym cieniu. Gdzie wody strużka, to żywe dyamenty.
Cicho przelatują ptaki.
Po rżyskach, po żółtej ścierni bydło się pasie. Krowy włóczą za sobą swoje widmo, albo nagle