Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu. T. 1.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jadwiga lezy na sopie — pomyślał. — Cy jom bedzie wołać ku mnie, abo co?
I siadł spokojnie napowrót twarzą ku watrze.
Krystka dobiegła szopy Jadwigi. Pozberkiwały z niej dzwonki krów na noc zamkniętych. Jadwiga siedziała na progu od pola.
— Coz hań! — spytała, widząc ogień żagwi zbliżający się ku niej.
— Nie śpis to jesce, Jadwiś? — ozwała się Krystka.
— Nié. To ty, Krystka?
— Jo.
— Po coześ haw przisła z tym ogniem?
— Po tobie.
— Na co?
— Pódzies se mnom.
— Zje ka? Kaz byk miała iść?
— Ku Jaśkowi.
— Ku Jaśkowi? On haw przydzie som — odcięła się Jadwiga.
Krystka pomilczała chwilę, potem rzekła dziwnym głosem:
— Siwe mos ocy, Jadwiś?
— Jakie mom, takie mom. Coz tobie do tego?
— Jadwiś! Siwe mos ocy?
— Kiz ci corci do moik ocu?! Siwe cy bure, coz ci po nik?!