I machnęła ku niemu ogniem.
— Coś jéj zrobiła?! Niescęśnico?!
— Co?! Podpoliłak jéj ocy, jako mek! — zaśmiała się Krystka, aż zabrzmiało po lesie.
Pobudzeni ludzie zaczęli wynurzać się z budynków i biegli ku miejscu, zkąd słychać było jęki i krzyki i błyskał płomień w powietrzu. Ale Jadwiga nagle przestała jęczeć i miotać się po kamieniach i gnoju; musiała zemdleć z bólu.
— Podpoliłak siwe ocy, jako mek! — powtórzyła Krystka, puściła rękę Jadwigi i cisnęła dogasającą żagiew precz od siebie.
Stało się cicho i ciemno.
Wówczas podeszła ku Jaśkowi, który stał nieruchomy od grozy, owinęła oba ramiona około jego karku, mocno, sprężyście, przesilająco, i przygięła mu głowę ku sobie.
— Teroz ty bedzies mój! — rzekła dzikim półszeptem. — Teroz ty bedzies mój!
A on się pochylił ku niej, zniewolony, ale i nieoporny,
Krystka ujęła go za rękę i powlekła w ciemny, lekko szumiący las.